90.
Nie lubię mówić o swoich słabościach, ale dziś jest mi źle...
Jest mi przykro i chce mi się płakać..
Jestem do dupy dziś, nie wiem ile to potrwa, ale niech trwa ile chce.
Nic mi się nie chcę, chyba potrzebuje spokoju.
Już nawet obojętne mi to było czy przy pobraniu szpiku będę czuła ciągnięcie, przy trzech wkuciach pielęgniarki w żyłę było mi obojętne czy znów poczuję ukucie ...
Chyba mam taki stan, że można mnie popchnąć a ja polecę i obojętne mi będzie to czy na swoim koncie będę miała siniaki i obicia.
Dostaje pytania na oddziale co mi jest...
sama nie wiem, chyba mam dość już tego kucia, patrzenia na cierpienie ludzi i niepokój, który mam w sobie co do swojej choroby...
Chciałabym być po wszystkim i zeby wrócił czas, który straciłam przez chorobę, gdy moi
znajomi dobrze korzystali z życia.
Uświadomiłam sobie, że najlepszy czas studiów mnie ominął...
ale ja po cichu wierze, że najlepsze przede mną?
Pragnę tylko normalnie już żyć, nie mieć bólów, głupich myśli,
potrzebuję odreagować to wszystko, nie wiem w jaki sposób, ale chciałabym na dłuższy czas
poczuć się jak nastolatka, nie myśleć i jedyny problem to czy zrobić sobie drugą dziurkę w uchu.
Denerwują mnie takie moje stany, cieszyłam się, że zobaczę swoich przyjaciół ze szpitala,
a jednak coś we mnie siedzi głupiego.
Zamiast przybyć na hematologię i tryskać energią to zarażam chyba swoją brzydką miną.
Posiadanie "miliona" znajomych nie jest cudem. Cudem jest mieć Kogoś,
Kto stanie obok Ciebie, gdy milion innych będzie przeciwko Tobie....
punkcja = chemia do mózgu
+
chemia w żyłe
=
zajebisty stan organizmu i emocjonalny.
R. po 113 dniach w szpitalu wychodzi na upragnioną przepustkę, ale z przeszczepu nici, nie wie czy przeżyje kolejną chemię, lekarze powiedzieli, aby był przygotowany na wszystko :(
Łukasz odszedł... [*]
Przeraża mnie widok ludzi, których wyniszcza chemia każdego dnia, to jak mięśnie zanikają, waga ciała zmniejsza się a czlowiek wygląda jak śmierć...
ale w ich oczach jest piękno, którego do końca normalny człowiek nie zrozumie, który nie ma z tym do czynienia, ani nie wie jak wygląda dzień w szpitalu na takim oddziale.
Przypomniał mi się moment, gdy sama nie mogłam patrzeć w lustro na siebie, bo łzy same leciały.
Bolało, że ze zdrowej, oczu zdrowych,pełnych radości stałam się szczypiorem, bez włosów, rzęs, brwi, ze zmęczonymi oczami, z suchą skórą i bezsilną Moniką...
Już mnie to wszystko przerasta...
wyjdę ze szpitala to pójdę pograć sobie w tenisa ziemnego, wyżyję się chociaż na tym.
Głupi wpis i głupi stan.
Jesteś w coraz bardziej melancholijnym nastroju. Czy bierzesz antydepresanty? Czy nie myślałaś żeby zrobić sobie fajrant na kilka tygodni od tych trucizn jak np. metotreksat? Skąd masz pewność, że to te leki nie wykańczają szybciej ludzi niż sama choroba?
OdpowiedzUsuńNie biorę antydepresantów, nie potrzebuję. Mam chwile złych nastrojów, położę się spać i mi lepiej.
OdpowiedzUsuńTaki nastrój mam ostatnio, ponieważ spadło mi wszystko na głowę.
Przerwy zrobić nie mogę, idę tokiem leczenia.
Myślę, że muszę odpocząć od wszystkiego, tylko wyjdę teraz ze szpitala... Spakuje manatki i wyjadę gdzieś, bo chyba tego mi teraz trzeba.
Wiem, że leki robią swoje, ale nie potrzebuję na uspokojenie leków, bo szukam sposobów by nie popaść w złości, które występowały przy chemiach konsolidacyjnych.
Może jak sobie tak pomarudzę nawet na blogu to lżej mi.
Jesteśmy ludźmi i każdy ma swoje głupie nastroje.
Może kiedyś zgłupieje przez leki, ale jeszcze nie teraz :)
To dziś mamy podobne nastroje, ściskam Cię Mocno!!! I wysyłam ciepłe myśli Kochana! ula
OdpowiedzUsuńJasne każdy ma różne nastroje i nie trzeba od razu myśleć o antydepresantach, bez przesady, czasami potrzebujemy po prostu czasu na poukładanie sobie pewnych spraw, w końcu jesteśmy tylko ludźmi :) Dużo uśmiechu dla Ciebie!
OdpowiedzUsuń